Friday, January 18, 2008
Friday, January 4, 2008
Państwo Smith nie mieli dzieci (głównie z winy Pana Smitha) i zgodzili się na dawcę nasienia, aby założyć swą nową rodzinkę. Przeszukali sporą część Internetu, aż trafili na "specjalistę od dzieci". Umówili się z nim na konkretną datę i godzinę i czekali... Na pół godziny przed przybyciem specjalisty, Pan Smith powiedział:
- Kochanie, to ja już wychodzę. A ty bądź dzielna - i pocałował żonę na pożegnanie... Nie minęło ów pół godziny, gdy specjalista zadzwonił do domu Państwa Smith'ów.
- Dzień dobry! - w drzwiach stał niewysoki człowieczek z potarganą czupryną
- Pani mnie nie zna, ale ja jestem tym specjalistą od dzieci...
- Ależ nie musi mi Pan nic tłumaczyć. - zapewniała Pani Smith
- Właśnie Pana oczekiwałam. Proszę... proszę niech Pan wejdzie...
I tak oto specjalista znalazł się w domu Smithów. Zawiesił swój płaszcz, a Pani Smith wstawiła wodę na herbatę.
- Bo widzi Pan, mnie i mężowi zależy na tym, żeby dziecko wyszło jak najlepiej, jeśli mogę to tak ująć...
Kontynuowała Pani Smith i wskazując na fotel dodała
- Ależ proszę, niech Pan siada.
W salonie zapanowała krótka cisza.
- To od czego zaczniemy? - zapytała po chwili lekko zaczerwieniona Pani Smith.
- Proszę o nic się nie martwić i zostawić wszystko w moich rękach, a może lepiej aparatu, hahaha - specjalista starał się rozluźnić wyraźnie spiętą Panią Smith.
- No więc najpierw chciałbym zrobić ze dwa, trzy strzały w wannie, jeden w salonie i może jeszcze kilka w łóżku. Czasem ciekawie jest jeszcze na podłodze, bo można się nieźle pobrudzić, hahaha...
- W wannie, salonie i na podłodze? - Pani Smith była wyraźnie zaskoczona
- Nic dziwnego, że mnie i Harremu się nie udawało!
- No cóż, droga Pani... Nikt z nas nie może zagwarantować, że będzie dobrze za każdym razem. Ale jeśli spróbujemy różne pozycje i pod różnymi kątami, jestem przekonany, że dziecię wyjdzie jak malowane, hahaha... - zażartował ponownie specjalista.
- Mam nadzieję, że to nie będzie trwało zbyt długo? - zaniepokoiła się Pani Smith.
- Proszę Panią, w moim fachu jako wybitny specjalista potrzebuje na to trochę czasu. Ja też chciałbym wejść i wyjść w pięć minut jak inni, ale niech mi Pani wierzy, że byłaby Pani wtedy mocno zawiedziona.
- OCH, ja już to znam, proszę Pana... - zasmuciła się Pani Smith.
Na te słowa fotograf wyjął swoją walizeczkę i wyciągnął albumik pełen dziecięcych zdjęć.
- To na przykład - opowiadał z dumą w głosie - zrobiliśmy na dachu autobusu, hahaha...
- O MÓJ BOŻE! - wykrzyknęła Pani Smith i zakryła usta chusteczką.
- A te urocze bliźniaki wyszły nam przypadkowo, bo ich matka była bardzo ciężka we współpracy - powiedział fotograf i podał zdjęcie.
- Ciężka we współpracy? - zapytała Pani Smith.
- Obawiam się, że tak. Ale wziąłem ją do parku, żeby dobrze wykonać zlecenie - zaśmiał się specjalista i dodał
- Ludzie jak tylko spostrzegli co robię, od razu zaczęli kłębić się jak dzicy! Wszyscy pchali z każdej strony! A kilku narwańców to nawet usiłowało wepchnąć mi się przed mój sprzęt, ale oczywiście nie pozwoliłem im na to.
- Kilku narwańców?! I wszyscy pchali z każdej strony?! Przed Pański sprzęt?! - oczy Pani Smith zrobiły się BARDZO szerokie z wrażenia.
- Tak jest, z każdej strony! - rzekł z powagą specjalista. To była istna paranoja. Matka krzyczała i jęczała. Ja ledwo mogłem się skoncentrować. Ciemność zaczęła zalewać park i musiałem szybciej zmieniać pozycje. Ale w końcu udało się, niestety Ci ludzie zdeptali mi sprzęt...
- Oni zdeptali Panu... sprzęt?
- Ale zapewniam Panią, że to była drobnostka. Teraz mam znacznie lepszy sprzęt i o wiele szerszy. Więc jeśli jest już Pani gotowa, to ja tylko ustawię statyw i będę gotowy.
- STATYW?! - wykrzyknęła Pani Smith.
- O tak! - Powiedział dumnie fotograf - Odkąd mam nowy sprzęt muszę używać statywu, bo nie mam siły go utrzymać w rękach... HALO! PROSZĘ PANI! HALO! No niech mi Pani teraz nie mdleje...
Taki żarcik.... ;)